Gromee: Z ludźmi można porozumieć się przez muzykę
Artysta o występie w „Tańcu z Gwiazdami”, nowej płycie i Eurowizji.

Gromee to nie tylko reprezentant Polski w konkursie Eurowizji 2018, ale przede wszystkim znany i utalentowany DJ i producent muzyczny. Na swoim koncie ma takie hity, jak „Fearless”, „Spirit” i „Runaway”, które wraz z wcześniej niewydanymi kawałkami ukazały się jako debiutancka płyta Chapter One. W rozmowie z portalem Polsat Music, Gromee opowiedział o występie w „Tańcu z Gwiazdami”, pracy z zagranicznymi artystami i planach na przyszłość.
Obejrzyj odcinek „Tańca z Gwiazdami”, w którym wystąpił Gromee.
- Spotykamy się przy okazji Twojego występu w programie „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami”. Jesteś już po próbach, jak wrażenia? Jak Ci się podoba show?
- Bardzo mi się podoba. Wszystko jest przygotowane bardzo profesjonalnie, a to lubię. Jest bardzo dużo kamer, to mnie zaskoczyło, ale rozumiem, że trzeba widzieć wszystkie szczególiki. To cudowne. Naprawdę fajne miejsce, fajna atmosfera. Podoba mi się to, że widać u ludzi pasję do tańczenia. Czasami ludzie nie potrafią, a tańczą, to cudowne (śmiech). Podoba mi się to, jak ludzie czegoś nie potrafią, a chcą to zrobić, to jest urocze. Porwał mnie wir tańca, ale moja ekipa nie będzie tańczyć, tylko będziemy grali. Mam nadzieję, że para, która tańczy do naszego utworu wypadnie super. Postaram się, żebyśmy my wypadli super.
- Czy kibicujesz jakiejś parze szczególnie?
- Nie chcę tutaj nikogo wymieniać, bo nie wypada. Wszyscy są tym tańcem zajawieni, w tym wirze. Trzymam za wszystkich kciuki.
- Czy sam złapałeś na tyle zajawki do tańca, że zgodziłbyś się na udział w programie?
- Powiedziałem dziewczynom, że ja jestem świetnym tancerzem, „obtancowuję” wszystkie ciotki (śmiech). Myślę, że jestem taki drewniakiem, że byłby ze mną duży problem, żeby to przed kamerami jakoś ukryć (śmiech).
- Niektórzy nie kryli się z tym wcale, a i tak było niezłe show.
- Wolałbym jednak nie ryzykować i pozostać przy weselach, rodzinnych spotkaniach i ciotkach (śmiech). Tam mogę szaleć do woli.
- Jesteśmy tydzień po premierze Twojego debiutanckiego albumu Chapter One. Jakie emocje towarzyszą Ci obecnie? Jest ulga, czy dopiero się rozkręcasz?
- Z emocjami jest tak, że mam wrażenie, że one są codziennie jeszcze większe. Dostaję mnóstwo informacji od ludzi, zdjęć w kapeluszach i z płytami. To są takie chwile, gdzie dostaję bardzo dużo ciepłych i pozytywnych komentarzy od fanów, jestem w dużym szoku. Emocje z każdym dniem narastają. Kumuluję to w sobie, jestem taką osobą, że cieszę się z każdego gestu, każdej rzeczy, którą się udaje fajnie zrobić. Coraz mniej śpię przez pracę, ale jak zasypiam to myślę o tym wszystkim.
- Ale to nie stres, a raczej motywacja?
- Tak, motywacja. Jestem też osobą, która chce mieć wszystko domknięte na ostatni guzik. Myślę nawet o dzisiejszym „Tańcu z Gwiazdami”, chciałbym żeby tam wszystko wypadło idealnie. Emocje są, ale też nie mogę się im poddawać, muszę stąpać mocno po ziemi, pracować, robić swoje.
- Jakim typem producenta jesteś, czy wystarczy Ci mailowa współpraca i kontakt z artystą czy musi to być praca w studio face to face?
- Przede wszystkim muszę mieć poczucie, że artysta, wokalista, ktoś, kto ze mną współpracuje musi być pasjonatem. To mi bardzo pomaga, bo wyczuwam, czy ktoś chce to brzydko mówiąc „odbębnić”, czy jest pasjonatem do tego stopnia, że ja to czuję, że się nie obrazi, jak zechcę coś poprawić, że chce robić coś dalej. To jest bardzo fajne. Udaje mi się w większości przypadków współpracować z ciepłymi, fantastycznymi ludźmi, ale też z takimi bardzo wrażliwymi. Na tej płycie dużo jest elektroniki tanecznej, ale są też takie momenty, że są wielkie emocje. Bardzo tego potrzebuję od ludzi, z którymi współpracuję.
- Na albumie znajdziemy głównie kooperacje z zagranicznymi artystami. Z kim z Polski chciałbyś współpracować?
- Uwielbiam Anię Dąbrowską. Ania to cudowny człowiek, cudowna artystka, bardzo wrażliwa. Myślę, że z ludźmi można czasami porozumieć się przez muzykę, teksty, taką właśnie wrażliwość muzyczną. W Polsce jest mnóstwo artystów, z którymi chciałbym coś zrobić. Nie będę ukrywał, że w moim studio pojawiają się polscy artyści, więc może niebawem pojawi się coś oficjalnie.
- Czy ta sympatia do Ani Dąbrowskiej to główny powód, dla którego zrobiłeś remiks jej piosenki?
- Tak. Jeżeli mógłbym zrobić jeszcze dwa remiksy, to bym zrobił (śmiech).
- Pracujesz sporo za granicą, jesteś zaznajomiony z naszym rynkiem. Co Twoim zdaniem wyróżnia polskich artystów na tle Zachodu?
- Słowiańska fantazja. Spotkałem się kiedyś z taką rzeczą, ktoś bardzo daleko od Polski, powiedział mi po zaprezentowaniu utworu, że to jest fajne i czuć polskość, że to jest polska melodia. To daje do myślenia, czy my nie mamy daru do polskiej melodyjności. Może to za duże słowo, ale spotkałem się z tym. Mamy na rynku bardzo utalentowanych artystów, kompozytorów. Ta scena - od elektroniki, przez jazz, do klasyki - nie ma się czego wstydzić. Myślę, że się wyróżniamy, ale brakuje nam ciągle jakiegoś zapalnika, żeby nas ktoś odpalił w świecie, żeby zrobiło się o nas bardzo głośno.
- Który utwór z preselekcji do Eurowizji był Twoim faworytem?
- Jeżeli mówimy już po konkursie, po występach, to Monika Urlik fantastycznie zaśpiewała. Ifi Ude to też fantastyczna osobowość, fantastyczny głos. Kilka utworów było zacnych, kibicowałem im szczerze. Myślałem, że będę gdzieś w ogonie, kompletnie nie myślałem o tym, że ja wygram, to mnie bardzo zaskoczyło.
- Eurowizja za kilka tygodni. Jak wyglądają przygotowania do występu?
- Przygotowania wystartowały dzień po Eurowizji. Zebrałem team, z którym działamy. To jest mozolna, ciężka praca, mnóstwo ludzi nad tym pracuje, trzeba kontaktować się z osobami z Portugalii.
- Czy dostałeś już jakieś wytyczne od organizatorów dotyczące sceny, świateł, długości występu?
- Tak, dostaliśmy wytyczne. My też przygotowujemy swoją scenę. Z ciekawostek mogę powiedzieć, że będziemy w Portugalii na dwa tygodnie przed występem. Codziennie wysyłam kilkadziesiąt, setki maili, ustalamy najdrobniejszy szczegół. Cała ekipa, która jedzie musi być dobrze zorganizowana. Dzisiaj np. dogadywaliśmy, jak będzie wyglądał i w co będzie ubrany chórek. To wszystko musi być od A do Z zapięte. Bardzo profesjonalna produkcja. Jestem w szoku, jak duże jest to widowisko, ale także jestem poruszony i szczęśliwy, że mogę wziąć w tym udział.
- Co dalej po Eurowizji?
- Pewnie zaproszę wszystkich na sok pomarańczowy i posiedzimy sobie. Zabieram słońce z Portugalii i przywiozę je do Polski. Później w moim kalendarzu znajduje się dużo występów, koncertów. Mam zaplanowane sety DJ-skie, festiwale telewizyjne. Po Eurowizji każdy dzień będzie bardzo zajęty. Wiem, że będę też pracował w studiu. To jest fajne, ja to lubię, lubię spotykać się z ludźmi, więc bardzo się cieszę.
Rozmawiała Julia Borowczyk