2018-08-17

Patryk Kumór: Od dwóch lat czuję, że naprawdę żyję

0

Jakie przemiany nastąpiły w życiu muzyka w ostatnim czasie? W rozmowie z POLSATMUSIC.PL, Patryk Kumór opowiedział o artystach z polskiego rapu, których podziwia i z którymi współpracuje oraz o nowym singlu „Skok na bank”. Kiedy możemy spodziewać się kolejnej płyty artysty?

- Wróciłeś właśnie z zagranicznego campu dla songwriterów i producentów. Jak wrażenia?
- Niesamowite. W tym samym miejscu nagrywali Craig David i Ed Sheeran, czyli wielkie nazwiska. Dla mnie takie miejsca są jak świątynia.

- Czego się nauczyłeś podczas tych spotkań?
- Nauczyłem się tempa pracy, bo oni pracują bardzo szybko, ale z drugiej strony są nieprawdopodobnie luźni w swojej pracy. Tam jest kreatywny chaos. Musisz być w stu procentach skupiony na tym, co robisz w danym momencie, bo jak na chwilę ci coś umknie, to tracisz koncepcję. Szkice powstają w 6-7 minut. Teraz zamiast zaczynać od melodii, zaczynam od rytmiki. Podstawą muzyki współczesnej jest rytm. To jest kwestia dosłownie 5 sekund - jeśli ludzie poczują rytm, mamy to (śmiech)! Powstają z tego fajne mieszanki z funkiem, rockiem, hip-hopem. To jest niesamowite, jak to rozszerza umysł.

- Chyba lubisz pracę poza granicami kraju. Dużo czasu spędziłeś także w Berlinie.
- Zauważyłem taką różnicę, że Brytyjczycy mają poczucie pewności siebie w tym, co robią. W Niemczech ludzie są bardzo podzieleni na tych, którzy produkują tylko muzykę popularną, albo tylko offową. Nie chcą tego mieszać. To trochę tak jak u nas. Producenci komercyjni nie do końca chcą pracować z alternatywnymi artystami i na odwrót.

 

@donmalikmontana Był ogień !! @dsfkickboxing 💪🏻

Post udostępniony przez Patryk Kumór (@patrykkumor) Maj 18, 2018 o 12:26 PDT

- Ty się jednak nie ograniczasz. Niedawno nagrałeś duet z reprezentantem sceny rapowej - Malikiem Montaną.
- Nie było jeszcze premiery tego kawałka, ale to prawda. Mamy wspólny numer. Jestem w ogóle wnikliwym obserwatorem tej sceny. Przez lata słuchałem polskiego, i nie tylko polskiego, rapu. Te nowe trendy nie są jeszcze przeze mnie do końca zrozumiane, za dużo w nich tzw. „powielactwa”. Ten gatunek jednak wszedł bardzo mocno w rynek, raperzy pracują bardzo szybko i pokazują, jak wygląda współcześnie branża. Hip-hop udowodnił w Polsce, że płyty się sprzedają, tylko muszą mieć słuchacza, który wierzy w ten przekaz i w to, co ci ludzie sobą reprezentują. Absolutnie nie wszystkim hołduję, ale bardzo cenię sobie Palucha.

- Dlaczego akurat on?
- Uważam, że jest świetnym gościem. Pracował latami na to, co teraz ma. Jego produkcje są świetne, dobrze zrobione technicznie.

- A jak Ci się podoba jeden z ostatnich projektów w polskim rapie Taconafide?
- Nie da się ukryć, że ich wartość muzyczna czy liryczna jest duża. Często też chwalę Mesa, bo uważam, że w warstwie tekstowej jest rewelacyjny. Nie poznałem go nigdy, ale mam wrażenie, że w wielu kwestiach podobnie opisujemy rzeczywistość. To są magiczne momenty, gdzie potrafię się czymś zainspirować.

- Ten Typ Mes ma nie tylko dobre teksty, ale też dużo ryzykuje z powodzeniem w warstwie muzycznej.
- Tak, to prawda. Popowi artyści bardzo często zamykają się w puszce, tworzą według utartych schematów. Mam dużo znajomych, którzy są np. wielkimi gwiazdami na scenie metalowej, uważających, że w Polsce pop to muzyka miałka, o niczym. Uważam, że jest dużo osób, które łamią te schematy, takich jak np. Natalia Nykiel. Bardzo lubię i szanuję za odwagę Sarsę. To się powoli zmienia, zagranica może być dobrym przykładem. Trudno jest powiedzieć, że np. Bruno Mars jest słabym wykonawcą, to przecież genialny artysta.

- Pop wciąż jawi się jako muzyka, która ma nie przeszkadzać.
- Wiele osób wciąż myśli, że to gatunek, który ma nie intrygować, nie zmuszać do myślenia, tylko grać gdzieś w tle. Przez pewien czas też zderzałem się z taką łatką artysty popowego, ale są też ludzie, którzy robią muzykę ekstremalną, a szanują moje nagrania. Chwalą często stronę techniczną. Staramy się urozmaicać granie, nie unikamy np. cięższych aranżacji. Bawimy się formami i gatunkami. Życzyłbym sobie, żeby ta łatka muzyki popowej w końcu odpadła.

- Mówiąc o Twoich najnowszych graniach, jesteśmy po premierze nowego singla „Skok na bank”.
- Miałem taki moment w swoim życiu, ten ostatni rok, w którym musiałem chwilę odpocząć, bo były trzy płyty z rzędu. Przesłuchałem swoją ostatnią płytę w listopadzie i stwierdziłem, że potrzebuję jeszcze siedmiu miesięcy przerwy (śmiech). Nie dlatego, że płyta jest zła, bo uważam, że jest bardzo dobra, ale zgodzę się z tym, co powiedział mi Artur Rawicz, że ten album jest takim przystankiem. Przerwa była mi potrzebna, odetchnąłem, może dzięki temu ten powrót z tym singlem i rzeczy, które przygotowaliśmy na przyszłość, to jest coś w co bardzo, bardzo wierzę.

- Po komentarzach widać, że utwór spodobał się Twoim słuchaczom.
- Ten utwór nie jest dla mnie taki oczywisty w kategoriach popu. Jest dużo elementów, które wykraczają poza ten schemat i to mnie bardzo cieszy. Chciałem zostawić taki przekaz, że gdzieś znika taki chłopak, który walczy o fajne melodie czy fajne aranże. Chciałem napisać taką piosenkę, żeby zawrzeć w niej rzeczy, które lubię w muzyce. Czuję przestrzeń w tej piosence i życie bez większych ograniczeń.

- Gdy mówiłeś o swoich poprzednich płytach, tej przerwie i dochodzeniu do nowych wniosków, od razu przyszedł mi na myśl Mrozu, któremu też zajęło kilka lat, by znaleźć idealny repertuar.
- On ma teraz fantastyczne brzmienie. Jak wychodził singiel „Szerokie wody”, to usłyszałem wersję live i byłem nią zachwycony.

- Mrozu zresztą współpracował przy płycie Zew z Mesem. Wszystko się zamyka.
- Ten klimat jest niesamowicie wyczuwalny. Życzyłbym sobie współpracy w takim towarzystwie. Mes miał też świetną piosenkę z Kortezem. Niedawno pomagałem przy nadchodzącej płycie innemu muzykowi. Kiedyś był reprezentantem ulicznej sceny rapowej, teraz robi muzykę bardzo ezoteryczną, magiczną. Zrobiłem dla niego fortepiany. Artysta nazywa się AK-47, polecam sprawdzić. Ma niesamowite rzeczy w głowie i wyobrażenia na niektóre tematy.

- Jak udało się nawiązać współpracę?
- Usłyszał moją muzykę w jednym z filmów dokumentalnych. To zabawna historia, bo ja kupiłem jego płytę, choć nie do końca słuchałem takiej ulicznej muzyki. Jego twórczość jednak bardzo mną wstrząsnęła. Uznałem, że jest to nieprawdopodobnie ciekawe. Kilka miesięcy później, siedzieliśmy już wspólnie i planowaliśmy nagrania.

- Wróćmy zatem do piosenki „Skok na bank” i klipu, który mu towarzyszy.
- Pomysł na ten klip jest dość nietypowy. Nie chciałem, żeby to był kolejny teledysk z cyklu śpiewam i stoję na dachu, potem jest zachód słońca, potem jestem na mieście (śmiech). Ten klip ma swoje drugie dno. Zależało mi na takim teledysku, który pokaże piosenkę z drugiej strony. Skupiłem się na tej frazie „dziś zagramy o wszystko”. Zauważ, że w klipie nie ma tej drugiej osoby. Jestem ja na ekranie i ja śpiewający pod nim. Metaforycznie chciałem pokazać to, co było i to, co nadchodzi. Od dwóch lat czuję, że naprawdę żyję. Tym się chciałem podzielić z ludźmi.

- Czuć w klipie trochę taki klimat filmowy, hollywoodzki.
- Pod kątem obrazu to jest klimat lat 60-tych. Troszkę inspiracji Tarantino, dużo Ameryki. Mam słabość do cadillaców. Jest taki mały akcent gitary, która ma bardzo charakterystyczny wzór. Kto się odnajduje w takich klimatach, pozna ją od razu. To celowy zabieg, ponieważ zespół, w którym gra pewien gitarzysta jest dla mnie ważny.

- Kiedy w takim razie możemy spodziewać się nowej płyty?
- To jest dobre pytanie (śmiech). Materiał jest gotowy. Chcę być pewny, że w tym momencie jest to płyta, którą chce wydać. Teoretycznie może być to zima, jeszcze w tym roku, ale jeśli się przedłuży do wiosny przyszłego, absolutnie nie będę przyśpieszał tematu. To ma być najważniejsza płyta, jaką zrobiłem. Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało, że dyskredytuję swoje wcześniejsze dokonania, bo tego nie robię. Jednak nie chcę już pisać o tym, co było, chcę opowiadać o przyszłości, trochę ją sobie wywróżyć (śmiech).

Rozmawiała Julia Borowczyk

Komentarze