2018-07-01

On The Run II: Beyoncé i Jay-Z zagrali w Warszawie

0

Najpotężniejsza para show biznesu wystąpiła w naszym kraju. Małżeństwo potwierdziło, że w kreowaniu wielkoformatowego show nie mają sobie równych. Co jeszcze działa się na Stadionie Narodowym?

Po pięciu latach przerwy, Beyoncé powróciła w końcu na stadion PGE Narodowy. I to nie sama! W tegorocznym koncercie w Polsce towarzyszył jej wieloletni mąż, a także znany na całym świecie raper - Jay-Z. Oczywiście, nie zabrakło solowych utworów tej dwójki, bo każde z nich ma na swoim koncie kilkanaście hitów, ale zdecydowanie najwięcej emocji wzbudzały momenty, w których byli na scenie razem.

Beyoncé i Jay-Z zaczęli od podniosłego „Holy Grail”, który w oryginale z raperem wykonuje piosenkarz Justin Timberlake. Następnie, para przeszła swodobnie do kawałków, które nagrała wspólnie. Zaczynając od melancholijnego „Part II (On the Run)”, przez „03 Bonnie & Clyde”, które niejako zaczęło historię tej dwójki, do popowego „Drunk in Love”, które sprawiło, że publiczność tańczyła i bawiła się w najlepsze.

Głównym bohaterom sobotniego show towarzyszył doskonale wyszkolony zespół, znajdujący się na wysokiej konstrukcji, oraz niezwykle seksowne tancerki, które bez wahania pokazywały wachlarz swoich możliwości, zwłaszcza w trakcie tzw. dance break z piosenką „Everybody Mad” w tle (rozsławionego dzięki tegorocznej Coachelli) i podczas trapowego nagrania „Formation”, pochodzącego z ostatniej solowej płyty Beyoncé. Dziewczyny świetnie prezentowały się także w tej sensualnej odsłonie, podczas swobodnego „Naughty Girl” czy egzotycznego „Baby Boy”.

Koncert przepełniony był starannie przygotowanymi wcześniej wizualizacjami pary, które po części były nawiązaniem do twórczości Jayonce, a po części przypominały coś na kształt sensacyjnego filmu z gangsterskim motywem, kręconym gdzieś na odległej Jamajce. Nie obyło się bez fajerwerków czy ognia, buchającego z każdej strony ekranów (najbardziej podczas mocnego i rockowego „Don't Hurt Yourself”) czy zadymionej, ruchomej sceny.

Setlista występu ułożona była w taki sposób, by po części w muzyczny sposób opowiedzieć widzom (nierzadko skomplikowaną) historię związku Beyoncé i Jaya-Z. Wiele utworów zbudowane było na zasadzie pytanie-odpowiedź. To poniekąd echo wydanych wcześniej solowych płyt - Lemonade (2016) i 4:44 (2017), które na stałe wpisały się już w historię muzyki rozrywkowej. Warto dodać, że tę serię para zamknęła wspólnym albumem Everything is Love, wydanym dosłownie kilkanaście dni temu.

Jednym z momentów, który zostanie w pamięci fanów rapu na dłużej, będzie z pewnością wykonanie przez Hovę klasyka „99 Problems”, gdzie w tle pojawiały się tzw. mugshoty znanych gwiazd, takich jak Meek Mill, Nicki Minaj czy Left Eye. Publiczność spisała się także podczas niezwykle refleksyjnego „Song Cry”. Na całym stadionie pojawiły się lampki, zapalniczki i świecące balony. Akcja Beyhive została zauważona przez duet, który wielokrotnie dziękował za okazanie wsparcia i miłość.

This is real love - tak brzmiał jeden z napisów, wyświetlanych podczas koncertu. Trudno się z tym nie zgodzić. Beyoncé i Jay-Z udowodnili (po raz kolejny), że są najmocniejsi w przemyśle muzycznym, nie tylko jeśli chodzi o sprzedaż płyt czy streaming, ale także w przygotowaniu trasy z rozmachem. Bo oprócz wielu spektakularnych efektów czy wykorzystaniu najnowszej technologii, pokazali także prawdziwe emocje - od śmiechu po łzy, a to czynnik, który zawsze - bez względu na budżet - przyciągnie widzów i fanów R&B i hip-hopu.

Zdjęcia: Raven B. Varona/Parkwood/PictureGroup

Komentarze