2018-06-25

Mannei: Teraz będę mogła pokazać inną twarz

0

Sara Boruc-Mannei zaczyna nowy, muzyczny rozdział w swoim życiu. Jak żona byłego bramkarza reprezentacji Polski poradzi sobie z wyzwaniem, jakim będzie nadchodząca, debiutancka płyta? W rozmowie z POLSATMUSIC.PL, Mannei opowiedziała o pierwszym singlu „Łapię tlen”, pracy nad krążkiem, którego premiera już w sierpniu i swoich innych pasjach - modzie i biżuterii.

- W jednym z wywiadów na początku 2018 roku mówiłaś, że singiel pojawi się w lutym, a płyta miesiąc później. Czym spowodowane było opóźnienie premiery?
- Obsuwa spowodowana jest tym, że długo zastanawialiśmy się, który kawałek będzie singlem. Jak już zdecydowaliśmy, to zmienialiśmy zdanie. Później myśleliśmy nad klipem. Wydawało mi się, że to pójdzie szybciej. Przez to, że mieszkam zagranicą, a muzyka nie jest moim jedynym obowiązkiem, to musiały być drobne opóźnienia. Najważniejsze, że piosenka już jest. Może niedługo uda się wydać drugi singiel. Póki co, niczego nie zapowiadam, mówię jedynie o swoich nadziejach. Teraz mamy przestrzeń na kolejne zadania.

- Kawałek „Łapię tlen” jest już w sieci, zbiera pozytywne recenzje. Jak się czujesz?
- Cały czas odczytuję wiadomości i maile. W sumie opinie nieznajomych najbardziej mnie cieszą, bo są obiektywne. Wiadomo, że bliscy i znajomi słyszeli już numer wcześniej. Reakcje osób, które miały styczność z piosenką po raz pierwszy, są szczere. Przyznam się, że trochę bałam się tego dnia premiery, stresik był od rana. Teraz czuję bardziej ekscytację, niż nerwy. Same pozytywy.

- Jak przebiegała praca nad singlem?
- Od początku chciałam, żeby to był utwór mroczny. Chciałam nagrać coś bardziej życiowego, coś co może odzwierciedlać jakieś przeżycia, niekoniecznie przyjemne. Mam oczywiście na płycie numery wesołe, takie, które przynoszą pozytywne emocje, ale ważne jest, by dać ludziom do zrozumienia, że nie zawsze jest kolorowo, mimo że jest się szczęśliwym, to tak naprawdę różnie to bywa w życiu. To jest fajne, że każdy może odnaleźć cząstkę siebie w tym utworze. Ta różnorodność była dla mnie ważna.

- Jesteś współautorką tekstu do piosenki. Rodzime wokalistki często mówią, że pisanie w języku polskim sprawia im trudność. Jak było w Twoim przypadku?
- Chcieliśmy, żeby ten pierwszy singiel był po polsku, ale na płycie oczywiście będą także piosenki po angielsku. Śpiewanie w języku polskim wychodzi mi bardzo dobrze. Bałam się tej wymowy, bo jest ona trudna, pewne rzeczy trzeba ucinać, końcówki zaokrąglać itd., ale przyszło mi to naturalnie. Był zawsze ktoś kto czuwał nad tym, więc jeśli coś poszło nie tak, poprawialiśmy pewne rzeczy na bieżąco.

- Masz już doświadczenie z kamerą, ale podejrzewam, że praca na planie teledysku to zupełnie inna forma.
- Nie było to ogromne doświadczenie, co prawda nauczyłam się obycia z kamerą, ale tak jak mówisz, to zupełnie inna rzecz. W jednym z programów byłam prowadzącą, na pierwszym planie były uczestniczki, ja gdzieś z boku. Na początku kręcenia klipu trochę się bałam, że jestem sama, ale udało mi się przełamać. Klip jest bardzo sensualny, intymny, a tu dookoła cała ekipa zdjęciowa. Staraliśmy się, że teledysk nie był ociekający seksem. Mam taki typ urody, że gdy założę niektóre rzeczy wyglądam wyzywająco lub wulgarnie. Mam nadzieję, że udało nam się osiągnąć zamierzony efekt. Sygnały od fanów, które dostaję, są pozytywne.

- Myślę, że klip mocno zaskoczył. Na Twoim Instagramie dominują raczej pastelowe kolory, jasne stylizacje, rzeczy w zupełnie innym stylu niż teledysk do „Łapię tlen”.
- Tak, ostatnio się nad tym zastanawiałam, może pora to zmienić, bo nie do końca odzwierciedla to, co mam w środku. Nie mam już 20 lat, a ponad 30. Swoje już w życiu przeżyłam, jestem doświadczoną kobietą, mam męża, dzieci, które też już nie są małe. To nie jest tak, że oszukuję, ale czasem te zdjęcia są za pozytywne. Mamy wesołe życie, dzieci są wesołe, to wszystko jest kolorowe, ale w życiu dzieją się różne rzeczy. Teraz będę mogła pokazać inną twarz.

- Premierę płyty zaplanowano na sierpień. Czy masz już gotowy materiał?
- Płyta jest gotowa, nie wstrzeliliśmy się w okres wydawniczy. Bardzo bym chciała, żeby ta płyta wyszła już, ale słucham ludzi bardziej doświadczonych ode mnie. Nie mogę się już doczekać premiery.

- Wspomniałaś, że na albumie pojawią się teksty w języku polskim i angielskim, a co jeśli chodzi o brzmienie? Czy będzie podobne do „Łapię tlen”?
- Jest parę ballad, które uwielbiam. Są delikatne, kobiece. Są także utwory skoczne, one są chyba najbardziej współczesne. Reszta moich utworów nawiązuje do lat 90-tych, do takiego typu muzyki, którą cenię i której zawsze słuchałam. Wszystko jest utrzymane w klimacie, jest spójne. Mam trochę przesyt takich numerów o wszystkim i o niczym, które mają podobne teksty, linie melodyczne. Czasami trudno mi odróżnić je od siebie.

- Czy na płycie pojawią się goście?
- Jest jeden duet, ale to na razie pozostaje tajemnicą. Wolałabym, żeby to była niespodzianka.

- Nie mogę nie zapytać o tegoroczny Mundial. Czy to temat, którym żyje się w Twoim domu?
- Jak najbardziej kibicujemy Polsce, przez to, że mąż był wiele lat reprezentantem w kadrze. Będziemy oglądać mecze Polski, ale czy inne? Raczej niekoniecznie. Ani ja, ani mój mąż nie jesteśmy wielkim fanami piłki. To jest jego praca, jego zawód, ale ma też rzeczy poza piłką. Ma swoje ulubione drużyny, czasem oglądamy mecze, ale nie wszystkie. Teraz jest okres wakacyjny, będziemy się zajmować przyjemnościami.

- Projektujesz także biżuterię i interesujesz się modą. Jakie są Twoje ulubione trendy na lato?
- Biżuteria to jest mój absolutny must have na lato, szczególnie na plaży, kiedy nie mamy na sobie zbyt wielu ubrań, wtedy te dodatki mogą być bardziej odważne, każdy może się wyrazić. Jeżeli chodzi o modę, trudno określić tak konkretnie, ważne, żeby było wygodnie. Stroje kąpielowe są ważne, tutaj trendy nieco się zmieniają, ale myślę, że każdy dopasowuje do swojej sylwetki, no i oczywiście okulary słoneczne i nakrycia głowy.

Rozmawiała Julia Borowczyk

Komentarze